czuję

Czuję, więc jestem

Właśnie robię dla siebie jakąś energetyczną “pracę” i nagle pod prawą stopą odczuwam ciepło. Uhu, mówię do siebie, czyli połączenie z ziemią pracuje i działa. Już się do tego przyzwyczaiłam i nie jest to dla mnie takie dziwne, jak na początku.

Dla osoby latami tak nad-wrażliwej na jednym poziomie (mentalnym), a pasywno-agresywno wrażliwej emocjonalnie, tego typu uczucia były mało znane, jeśli ogóle.

Inna sytuacja. Do dzisiaj bardzo dobrze pamiętam uczucie, kiedy pierwszy raz miałam energetyczne oczyszczanie. Odbywało się to całkowicie bez mojego udziału, można powiedzieć “zdalnie”, ale prądy i mrówki, które czułam w całym ciele, były jak najbardziej realne. Byłam w szoku, a tak się działo przez dobrych kilka dni, jakby coś ciężkiego schodziło z mojej energii. Niesamowite uczucie. Jeszcze na koniec dopadła mnie grypa, tak na doczyszczenie wszelkiego uzbieranego latami obciążenia, a pewnie i przez wieki 😉

Zamknięte drzwi

Wspominałam już wcześniej, że przez dużą część swojego życia moja świadomość była zamknięta energetycznie, ja sama byłam nieustannie emocjonalnie rozhuśtana, marząca o całkowitym nie-czuciu, bo to gwarantowałoby, jak wtedy myślałam, brak bólu.

Chroniczny stres, który sama sobie fundowałam, robił swoje, nadnercza ledwo ciągnęły, nerki zbierały kamienie, tarczyca nad-aktywnie broniła przed gniewem, alergia odrzucała wszystko co “obce”. I tak jeden skutek ciągnął za sobą kolejne niefajne efekty. Traciłam swoją ukochaną wewnętrzną wolność. Siła i moc słabły a ciało przybrało pancerz, rozum rządził.

Tego wszystkiego wtedy nie widziałam, dopiero uświadomiłam sobie po latach. Bo kiedy jesteś w samym środku tego wiru, trudno jest ci połączyć kropki, by zobaczyć szerszy obraz. Ból i cierpienie wszystko przesłaniają.

W drodze do czucia

Sporo czasu zajęło odkopywanie się z tego i docieranie powoli do czucia, poznawanie siebie i swojej mocy. Dzisiaj czuję. Puszczam umysł, niech się czymś zajmie a ja skupiam się na energii. Dzięki temu nieustannie się zadziwiam, jakie to mądrości ma dla mnie energia, tak zaskakujące, że głowa by tego nie wymyśliła.

Ciało się uwrażliwiło, jest jednocześnie przekaźnikiem, odbiorcą i nadawcą fal. Teraz nie muszę tego rozumieć, pozwalam temu być.

Czuję, czyli jak to u mnie się dzieje

Kilka słów o tym, jak to u mnie działa. Zwykle zaczynam od samobadania. Kiedy coś niedomaga, trudna sytuacja wraca i się powtarza, przyglądam się temu. Pytam, co chcesz mi przekazać, co jest dla mnie ważne, co mam zauważyć, czego się nauczyć?

Patrzę na ciało, jak reaguje, na emocje, co czuję w tej sytuacji, obserwuję jakie myśli się pojawiają, jakie schematy myślowe ujawniają się w trudnej sytuacji. Patrzę na to co przychodzi, obserwuję siebie i otoczenie. Staram się nie analizować umysłowo, a pozwalam, aby przemówiła energia, serce, intuicja.

Nieraz widzę wewnętrznym okiem symbol a czasem usłyszę wewnętrznym uchem jakieś zdanie-hasło, które rozszyfrowuję na “ludzki” język. Jest też pewien rodzaj snów, który niesie wiadomości. Zwykle umiem poznać, które to z nich, choć ich symbolika jest prawdę mówiąc pokręcona i nieoczywista, na przykład kilka ostatnich snów o umieraniu.

Pytam się swojej mądrości często, daję się prowadzić sercu, kiedy umysł zanadto wyrywa się do analizy. Śmieję, gdy próbuję “oszukać” swoją intuicję a i tak później wychodzi na “jej”.

Czasami proszę o pomoc przewodników. Jednego z nich, mojego jelenia, czyli dla mnie symbol miłości, zawsze witam z radością, nawet gdy fizycznie pojawia się w ogrodzie i podjada mi jabłonkę 😉 Jakoś dogaduję się ze zwierzętami, nawet takimi mrówkami, każde żywe żywątko czy roślinka, ma dla mnie znaczenie.

Gdy potrzebuję miejsca parkingowego proszę mojego spirit-runnera o przygotowanie najlepszej opcji i prawie zawsze spisuje się na medal, szanuję to bardzo. Jak się spieszę, a jednak droga nie układa się tak, jakbym początkowo chciała, to wiem, że to pewnie dlatego, że i tak będę musiała czekać, po co więc tak gonić (sprawdziłam wielokrotnie).

Kiedy mam dokonać wyboru, odpuszczam i wybieram to, na co pierwsze pada mój wzrok i mnie tam przyciąga. Bawię się tym, trenuję i gram z moją intuicją. Synchroniczności sprawiają, że się uśmiecham, bo wiem, że idę w dobrym kierunku.

Ciągle poznaję swoją moc, uwalniam blokady i daję sobie pozwolenie na popełnianie tak zwanych błędów. Nie udaję, że coś wiem, uczę się wiele od innych, ale podchodzę do tego z dystansem, bo każdy z nas ma swoją prawdę, którą musi sam odkryć. Zmieniam zdanie, gdy dowiaduję się nowych rzeczy i czuję się z tym ok.

Tak rośnie zaufanie do samej siebie, krok za krokiem, powoli. Poznaję swoją moc, poznaję swoją miłość do siebie, wciąż i wciąż odkrywam. Jestem człowiekiem, czuję po ziemsku, każda emocja ma znaczenie, ale i czuję się boską energią.

Czuję, więc jestem.

A jak to wygląda u Ciebie?

 

Czuć zacznij już teraz

Poniżej znajdziesz proste uważnościowe ćwiczenie na dobry początek, dla oswojenia się z energią.

Ustal intencję np. czuję swoją energię, czuję swoje ja, jestem tu dla siebie, itp.

Usiądź lub połóż się wygodnie, zamknij oczy. Przyglądaj się przez chwilę oddechowi, jak wpływa i wypływa z ciała. Zobacz co się dzieje z ciałem, kiedy przepływa przez nie oddech, jak reaguje i gdzie. Poczuj jak mięśnie się kurczą i rozluźniają, płuca rozszerzają, westchnij głęboko, pozwól sobie na głośny efekt wypuszczania powietrza.

Poczuj powietrze na skórze, jak to jest, kiedy materiał dotyka skóry, jak odczuwasz ucisk w miejscu gdzie siedzisz lub leżysz.

Wyobraź sobie jak myśli wypływają z głowy i się rozpuszczają, zobacz czy coś jeszcze nie czai się wkoło głowy, puść to wolno. Zauważ swoje emocje, możesz w myślach je nazwać, i puść tę uwagę wolno.

Poczuj fizycznie swoje serce, daj sobie chwilę na to, aby się dla ciebie otworzyło.

Teraz pozwól sobie, aby czuć swoją energię. Otwórz się na nią, obserwuj gdzie ją czujesz w ciele, w jaki sposób, jak wygląda. Pobądź w tym. Nie rób założeń, po prostu obserwuj i czuj.

Na koniec podziękuj sobie za ten moment uważności i wróć do zwykłej aktywności.

Ćwiczenie powtarzaj codziennie, aż zaprzyjaźnisz się ze swoją energią 🙂

 

Photo by Diana Parkhouse

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *