wyczerpanie

Jestem zbyt zmęczona, by odpocząć

Jestem wyczerpana, nie umiem odpoczywać

Pamiętam kilka takich okresów w swoim zawodowym życiu, kiedy nabierałam dosłownie “wiatru w żagle”. Energia pchała mnie od działania do działania. Czułam, jak mnie lekko nosi, i jak to się mówi mogłam góry przenosić. I działać na fali. Robiłam dużo, robiłam najlepiej i w doddatku efektywnie.

Ale … w którymś momencie energia się wyczerpywała. Jakby ktoś wyjmował wtyczkę z kontaktu i bum, koniec. Potrzebowałam odpoczynku, czasem tygodniowego, czasem miesięcy … Nie byłam w stanie nic tworzyć, nic publikować. Czy byłam wypalona? Myślę, że byłam blisko.

Ale jednocześnie w trakcie tego “wolnego” byłam zmuszona do działania, bo projekty, bo aktualne szkolenia, które prowadziłam, bo sesje, bo inne zobowiązania, bo trzeba było zająć się problemami rodzinnymi, organianiem życia domowego, zdrowia, i tak dalej.

Pomimo, że byłam na wyczerpaniu, to musiałam sobie jakoś radzić. Pracowałam więcej niż 8 godzin, bo przecież “praca była moją pasją”. Nie było w tym lekkości, a tylko “muszę”, “powinnam”, “trzeba” … I tyle było z tego “wolnego”.

Odpoczynek jako zadanie

Starałam się wypoczywać, chodzić na jogę czy ulubione salsation, wyrwać się rano na spacer, wyjechać na weekend, pójść na masaż, ale … te wszystkie relaksujące i fajne rzeczy, okazywały się kolejnym zadaniem do odchaczenia na check-liście. Pędziłam na nie, aby zdążyć z pracy na fitness, z fitnesu do domu, w domu, by ugotować obiad i zająć się kolejnym milionem RDZ, czyli Rzeczy Do Zrobienia.

Ta rolka, którą przetłumaczyłam i która rozniosła się po internecie jest dokładnie o tym.

Autorką jest amerykańska komiczka Zarna Garg.

Nic mi się nie chce

Czasem, po całym dniu pracy przy komputerze, zalegałam na kanapie przy oglądaniu ulubionych seriali, wspieranych późnonocnym skrolowaniem. Nie miałam na nic siły.

I nie ma w tym nic złego, o ile nie staje się to jedynym sposobem odpoczynku i nie trwa zbyt długo. Bo wpadasz z jednego ekanu do drugiego. Zamiast rozładować napięcie i zmęczenie, fundujesz sobie przebodźcowanie, przez co twój układ nerwowy pozostaje wciąż przeciążony. Rytm snu się zaburza, ciężko zasnąć, słabo się wysypiasz.

Nic się nie chce …

Sami to sobie robimy

Tak i u mnie było. Popełniałam codzienne błędy, które doprowadzały mnie do tego stanu, i które zobaczyłam dopiero, gdy znowy wpadłam w niemoc:

  • przede wszystkim – dorzucanie sobie kolejnych nowych zadań, bo przecież “mam teraz duzo siły, jestem na fali, dam radę”, i w związku z tym przecenianie ilości czasu, którym dysponuję na kolejne zadania,
  • ekscytacja nowymi pomysłami, wdrażanie ich odrazu pomimo innych, którymi obecnie się zajmuję, nowe jest fajne, prawda?
  • nieustanne działanie pod wpływem flow, bo przecież “praca to moja pasja” i słynne powiedzenie: Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu”; sporo wody musiało upłynąć w Wiśle, nim zrozumiałam, że najwspanialsza praca to nadal praca
  • przedsiębiorcy i solo-przedsiębiorcy pracują dużo, bardzo dużo. Jak przeczytasz w artykule “Work-life balance to mit? Każdy biznesmen myśli o firmie non stop” we Forbes “Przedsiebiorca Tomasz Woźniak nie wierzy w tzw. równowagę między życiem zawodowym a osobistym. – Niezależnie od rozwoju technologii żadna osoba prowadząca własny biznes nigdy nie przestaje myślec o nim po godzinie 17. Myśli każdy duży przedsiębiorca, z jakim miałem do czynienia. Najbogatsi Polacy, ale też mniejsi usługodawcy czy rzemieślnicy – mówi”. A może czas to zmienić? czas zmienić perspektywę i spojrzeć na swoją pasję jak na biznes i pracę?
  • nieplanowanie czasu na nieoczekiwane, pojawiające się znikąd jak zorro niespodziewajki, typu uszkodzona pralka, którą trzeba się zająć, choroba dziecka, konieczność zakupów do szkoły, itd, co psuje misternie ułożone plany (także te z zaplanowanym wolnym dla siebie) oraz wyobrażenia o czasie, którym się dysponuje,
  • plus łatwość z rezygnowania ze swojego wolnego i czasu na odpoczynek, bo COŚ i TERAZ trzeba zrobić, trudność w odmówieniu, przełożeniu, powiedzeniu: teraz mam czas dla siebie i odpoczywam, zajmę się tym jutro (a nuż ktoś poczuje się dotknięty moją odmową? nie będzie mnie lubił? poprosi kogoś innego i “nie będę już mu potrzebna”?)
  • przerwy w pracy poświęcone na inne bieżące sprawy, jak ugotowanie obiadu (pracuję dużo w domu), wstawienie prania, nakarmienie kotów zamiast np. wyjścia na spacer,
  • ładowanie swoich wewnętrznych baterii, dopiero gdy są na wyczerpaniu; och, to była moja zmora, bo kiedy jesteś we flow, to wydaje ci się, że energia się nie kończy, sztuką więc było nauczyć się zatrzymać pomimo flow, wyjść na chwilę do słońca, zwolnić, odpuścić,
  • niedpasowanie rodzaju odpoczynku do stylu życia oraz tego, gdzie zużywa się najwięcej energii (o tym w kolejnym artykule),
  • i na koniec tej listy: król perfekcjonizm i dowożenie na czas (czasami sama ustalałam nierealne terminy), i to jeszcze w najlepszym stylu, udowadnianie sobie i innym, że umiem, mogę, jestem tego warta, nikt nie zrobi tego tak, dobrze jak ja.

Pytanie mocy ku refleksji:

a jak to jest u Ciebie – czy twoja praca karmi cię energią, czy raczej wysysa z ciebie siły?

Robi to nam społeczeństwo, pokolenia, i oczekiwania

Co więcej, to nie tylko to, co sama/sami sobie narzucamy, na przykład z uwagi na brak świadomości jak funkcjonuje nasze ciało, to także różne zewnętrzne wzorce. Te przejęte od najbliższych, te pokoleniowe, ale i te społeczne, i to, co obecnie zaczyna się w końcu zauważać i mocno nazywać: kulturą zap***dolu (warto poczytać “Cześć pracy, o kulturze zap***dolu” Z.Smełki-Leszczyńskiej, by ten temat lepiej poznać).

Moje pierwsze kroki w świecie zawodowym to była praca w korporacjach. Rządzi tam zasada: szybciej, więcej, efektywniej, taniej.

NIE MA CZASU – to hasło można wyryć sobie w ścieżkach neuronowych tak mocno, że pokutuje ono jeszcze wiele lat po wyjściu z tego kieratu. Ech, tak było i ciągnęło się jak odruch fantomowy, niby wyszłam z tej kultury, niby pracowałam na swoim, ale człowiek ciągle w gotowości, ciągle była potrzeba realizacji “szybciej, więcej, efektywniej”.

Do poprzedniej listy dorzucić można takie wzroce funkcjonowania w trybie ciągłego działania:

  • oczekiwania wobec kobiet, to temat na grubą książkę, słyszymy hasło Matka-Polska i już wiadomo o co chodzi, w tym kult męczennicy, ustępowanie, nadawanie wartości przez społeczeństwo poprzez pryzmat troski o innych a siebie stawianie na końcu kolejki potrzeb, systemowo jest to rozgrywane od pokoleń a gra jest ustawiona
  • i przy okazji fałszywe wyobrażenie o wellbing i fałszywa troska o siebie – sprzedają nam iluzję, że dzięki kolejnym wyjazdom z relaksem, z jogą, aromaterapią (tu wstaw inne ulubione relaksujące czynności) kupimy sobie odpoczynek; Nie, nie kupimy! Tak naprawdę kupujemy plasterek na sączącą się ranę, na chwilę pomaga, ale potem wracamy do sytemu (świetną książkę na ten temat napisała dr n.med. Pooja Lakshmin “Prawdziwa self care (bez kryształów, głodówek i kąpieli wpianie)”).
  • pokoleniowe przekonania typu: muszę ciężko pracować, odpoczynek to lenistwo, jak się nie narobisz, to się nie dorobisz, kto to zrobi jeśli nie ja, najpierw praca i obowiązki, potem przyjemności (deserek na końcu, odpoczniesz jak skończysz sprzątać), nie można marnować czasu, trzeba poświęcić się dla innych, nie narzekaj, inni mają gorzej, wstawaj, nie jesteś tu by se leżeć i pachnieć – pokolenia przed nami nieustannie musiały działać, by przetrwać, ale my nie musimy powielać ich wzroców!
  • dedlajny, dedlajny, wszędzie dedlajny, praca w korpo dobrze w tym trenuje, a wcześniej szkoła też ma w tym swoj udział,
  • niekończące się listy zadań, które nierzadko przekraczają normalną wydolność człowieka,
  • optymalizowanie czasu czy zarządzanie czasem (sama kiedyś prowadziłam szkolenia na ten temat) zamiast prawdziwego wsłuchania się w siebie i zauważenia wzorców i oczekiwań, które wymuszają na nas dane niezdrowe zachowania i chęć przełamania tego,
  • brak możliwości dopasowania terminu wypoczynku czy czasu jego trwania, nieraz ograniczenie w wyborze, takie, jak narzucanie przerw, narzucanie dni urlopu, skracanie wypoczynku,
  • oczekiwania bycia dostępnym cały czas, dostępność dla innych, odpisywanie na emaile natychmiast, dostępność dla szefa po godzinach pracy czy na urlopie, i nieśmiertelne: praca w młodym, dynamicznym zespole, czytaj: pracuj aż padniesz, bo cele trzeba zrealizować,
  • chroniczne przepracowywanie się (patrz ww. zasady pracy), nie mogę wyjść z pracy przed szefem, ilość czasu pracy jako wyraz bycia potrzebnym i wartościowym (im dłużej tym lepiej).

A czy wiesz, że Nadgodziny zmieniają mózg? Naukowcy z Uniwersytetu Chung-Ang w Korei Południowej odkryli, że osoby pracujące ponad 52 godziny tygodniowo wykazują istotne zmiany w 17 obszarach mózgu – w tym w tych, które odpowiadają za regulację emocji, uwagę, planowanie i pamięć. Zmiany mogą być długotrwałe, a nawet trwałe, jeśli nie zareagujemy zawczasu. Dodatkowo, widać korelację z większą wrażliwością na ból, trudnościami w komunikacji i objawami psychosomatycznymi.

Chcę zakończyć ten artkuł cytatem ze wspomnianej wyżej książki Lakshmin, ku refleksji i skierowania się ku do twojej wewnętrznej decyzji – i co dalej?:

“Prawdziwa troska o siebie to nadal praca. Ale, jak się przekonasz, chodzi nie tyle o dodawanie czegoś do twojej listy, ile o zmianę postrzegania własnego miejsca w świecie, rodziny oraz relacji. A kiedy troszczysz się o siebie w ten sposób, wprowadzasz małą rewolucję i przekształcasz system. (…) Nadszedł czas, abyśmy odzyskały naszą moc. A wywołując małą rewolucję w sobie, przyczyniasz się do szerszej systemowej rewolucji.”

ps 1 Ten artykuł miałam napisać w zeszłym tygodniu, bo “tak sobie zaplanowałam”, ale zamiast tego odpoczywałam, bo postawiłam tę potrzebę na pierwszym miejscu.

ps 2 Jak już się zabrałam, to wpadłam we flow, ale też pisałam go z przerwą na obiad, i z pomysłami które wpadały mi w takcie gotowania, zapisywałam je tutaj biegając między gabinetem a kuchnią,

jednocześnie starając się puszczać niezdrową ekscytację, która pchała mnie do natychamistowego rzucenia wszystkiego, czytaj przygotowania i zjedzenia obiadu, aby tylko szybko ukończyć ten artykuł (natentychmiast).

ps 3 Czy kończyłam ten artykuł o godzinie 19:30 biegnąc za moment na swoją ulubioną salsation? Być może 😉 Ale wcześniej miałam godzinną przerwę w trakcie pisania, wyszłam sobie na słoneczko, przesadziłam kilka swoich kwiatków, jednym słowem odpoczęłam, nawet będąc w środku swojego flow.

Chcesz solidnie popracować (sic!) nad swoimi niezdrowymi nawykami? Chcesz, abym towarzyszyła Ci w ich skutecznej zmianie? Wierzę, że “dasz radę” (również sic!) pójść w nowym kierunku – w zgodzie ze swoim sercem, w harmonii, w lekkości.

Nie musisz już udowadniać swojej wartości kolejnym sukcesem. Pokażę Ci, jak przestać sprzedawać światu pozory siły i odzyskać prawdziwą lekkość — taką, która nie wypala, tylko karmi.

Możesz w końcu odpuścić ciężar, fasadę, ciągłą walkę, a zyskać ulgę i lekkość.

Warte przeczytania:

  • “Cześć pracy, o kulturze zap***dolu” Z.Smełka-Leszczyńska
  • “Prawdziwa self care (bez kryształów, głodówek i kąpieli wpianie)” dr n.med. Pooja Lakshmin
  • “Wypalona mama. Co zrobić, kiedy masz zwyczajnie dość?” Sheryl Ziegler
  • “Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie” Natalia de Barbaro
  • Nadgodziny zmieniają mózg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *