trauma

A gdyby tak przyjąć, że wszystko już jest ok?

Od lat “pracuję” z emocjami, przekonaniami, i tym co zapisane w ciele. Ze sobą i z innymi.

Widzę, czuję i doświadczam pamięci traum. Uwalniam lub razem uwalniamy to, co przysłania nam wiarę w naszą moc. 

Docieramy do przyczyn, przyglądamy się temu, puszczamy. Nierzadko pojawiają się wglądy i osobiste głębokie zrozumienia, dlaczego coś w naszym życiu funkcjonuje tak a nie inaczej.

Trauma odłącza nas od nas samych, naszej mocy. 

Niektórzy mają w sobie tak ogromne pokłady nie zobaczonego bólu, że wymaga to delikatności, obchodzenia rany dookoła zanim podejdziemy bliżej. Potrzeba też na to czasu, ponieważ system nerwowy jest uwrażliwiony i nie byłby w stanie przyjąć za dużo na raz. 

Trauma, to nie jest coś złego co ci się przytrafiło, ale to, co zadziało się w środku ciebie, jako skutek tego, co się zdarzyło. 
Trauma to przytłaczające zagrożenie, z którym sobie nie poradziłeś.
The Wisdom of Trauma – Dr. Gabor Maté

Ponadto mamy wbudowane naturalne mechanizmy obronne, takie jak opór przed zmianą, które mają nas chronić przed tym co potencjalnie nie jest bezpieczne.

Łączenie siebie w całość, wracanie do siebie, często trwa.

Ale czasem trwa, trwa, trwa i proces się nie kończy ….. Ciągle znajdujemy w sobie coś do poprawienia, ulepszenia, uzdrowienia …

Jeszcze to, jeszcze tamto, niekończąca się studnia bez dna …

A gdyby tak przyjąć, że wszystko już jest ok?

Uczestniczyłam niedawno w szkoleniu Brada Yatesa “Tap into Your Best Self”, gdzie tematem przewodnim były blokady w postrzeganiu siebie, jako tej najlepszej wersji, która już istnieje. 

No i się zaczęło 😉 Na szczęście nie było już tak jak kiedyś, kiedy nie mogłam wyjść z odgrzebywania się z traum, bo już całą górę przerzuciłam wcześniej. 

Pozostały jeszcze “niezłe kwiatki” typu “samochwała w kącie stała”, “e, ale że ja też jestem taka wspaniała?” czy wyniesiona z religii potrzeba bycia skromną i ustępującą. 

Ciekawe było obserwowanie siebie i procesu zaprzyjaźniania się ze swoją wspaniałością.

Zaobserwuj jak to wygląda u ciebie.

Samochwała jest wspaniała

Proponuję ci więc maleńkie (?) ćwiczenie-wyzwanie:

  • stań przed lustrem
  • głośno i wyraźnie powiedz na głos patrząc sobie w oczy: Jestem wspaniała.
  • zauważ jak się z tym czujesz, jak reaguje twoje ciało, jakie myśli się zaraz pojawiają? 

I jak było?

Jak długo jeszcze?

Przyszła do mnie też refleksja, że czasem niektórzy tak długo tkwią w poczuciu, że coś z nimi jest nie tak, że choćby nie ważne jak długo “pracowali” nad sobą, to nigdy nie osiągną zadowalającego ich rezultatu.

Kopią, szukają, poprawiają … i tak w kółko.

Są wręcz uzależnieni od naprawiania siebie. Chodzą na terapie, szkolenia, tkwią w narzekaniu, samobiczowaniu się, potrzebie kontroli wszystkiego, itd.

Przyczyną może być np. mechanizm perfekcjonizmu, niskiego poczucia wartości czy pewnych zdarzeń w przeszłości, które doprowadziły do tej potrzeby. Do tej nieustannej potrzeby udowadniania sobie czegoś.

O ile widzę nieraz konieczność zdjęcia z siebie ciężaru różnych traum, które przesłaniają nam naszą moc (i wspaniałość), o tyle zwróć uwagę, czy nie zapędzasz się w tym tak mocno, że upragniona “poprawność, wystarczającość” jest ciągle nieosiągalna.

Możemy też pójść o krok dalej.

(to często nie będzie tylko Krok a kilometry)

Wrócić do tu i teraz, gdzie nic nie jest popsute.

Odważysz się wziąć pod uwagę, że nic nie poszło źle?

Matt Licata, w swojej książce (dość grubej trzeba przyznać, ponadto nie jest to łatwa lektura na weekend tylko na miesiące) pt. “Ścieżka jest wszędzie”, tak pisze o byciu w teraźniejszości:

“Żyjesz w niezwykłym świecie obecności – dziwnie znajomym, ale przypominającym sen i bardzo twórczym.

Podczas gdy umysł nadal będzie poszukiwał tego co popsute – opierając się na życiowej dynamice i nawykowej orientacji – tutaj nie ma żadnych “problemów” … żadnych skarg czy wstydu … żadnej winy … niczego nie brakuje i nic nie musi być zamanifestowane… nie ma też żadnego zaklęcia o braku wartości, w które można by się uwikłać. 

Nie ma nic do naprawienia, wyleczenia, przekształcenia lub zmiany, nie ma żadnych żadnych dowodów na to, czy jesteś uzdrowiony, przebudów, czy nie. (..)

Po prostu czyste życie – bezprecedensowe, spontaniczne i niczym nie przesłonięte.”

Czego tobie i sobie życzę 🙂

„o Boże, pomóż mi uwierzyć w prawdę o sobie, bez względu na to, jak piękna ona jest”  
(Macrina Wiederkehr)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *