Nie ufam sobie, nie ufam swoim możliwościom, nie ufam swojej mocy, nie wierzę … nic nie mogę z tym zrobić?
I choć jestem teraz bliżej swojej mocy niż kiedykolwiek wcześniej, to czasami nachodzą mnie wątpliwości.
Zaufanie
Mój cień pokazywał mi ostatnio, że ten temat jest ciągle aktywny. Na szczęście nauczyłam się już takie rzeczy dostrzegać i doceniać. Jestem za nie wdzięczna, bo pokazują mi gdzie jestem oraz wskazują dokładnie te kierunki rozwoju, które są mi potrzebne. Dlatego niedawno zmierzyłam się z tematem “nie ufam sobie, nie ufam swoim możliwościom, nie ufam swojej mocy”.
Podzielę się tutaj z tobą przeprowadzonym na sobie 3-dniowym eksperymentem. Postanowiłam pisać w trakcie i obserwować co będzie się działo. Wyszedł z tego dłuuugi artykuł, bo i wniosków miałam wiele. Polecam robić podobne ćwiczenia we własnym temacie.
Start
Kiedy do mnie dotarło, że temat braku zaufania do siebie jest dalej aktualny, a być może ukazała się jego kolejna blokująca warstwa, nie chciałam tego tak zostawiać. To było dla mnie zbyt ważne. Zaczęłam więc się zastanawiać od czego zacząć.
A może by tak poprosić siły, którym ufam (bo przecież sobie nie ufałam w pełni) o wsparcie w zbudowaniu pełnego zaufania do siebie?
Uznałam, że to świetny pomysł, stwórca się ucieszy a i mi będzie lżej 🙂
Bo dlaczegóż by nie prosić o pomoc jak nie mamy pomysłu co zrobić ze swoimi wyzwaniami? Przecież od czegoś mamy ten nasz zespół, przewodników, aniołów, swoje wyższe ja, itd …
Eksperyment dzień 1 – zacznijmy od początku
Na początku było słowo a więc … wtedy wyjściowo pojawia się u mnie intencja. Wyznacza ona kierunek, w którym chcę podążać prowadzona przez wszechświat.
Intencja
To podstawa punktu wyjścia. Pozwala skupić uwagę oraz energię na celu (podobne przyciąga podobne) oraz jednocześnie aktywuje wszystko to, co z tym nie rezonuje. Mówiąc prościej wszechświat zaczyna mi pomagać i działać, aby mi “udowodnić” że jednak sobie nie ufam i oto wskaże mi gdzie coś nie działa jak trzeba.
Moja intencja została ubrana w takie słowa:
Ufam sobie w pełni, ufam swojej mocy, zawsze mogę na siebie liczyć.
Poczułam, że wyraża dokładnie to, czego mi potrzeba.
Co robię dalej?
Poniżej opisuję co po kolei robiłam wraz ze swoimi interpretacjami tego, co się działo. Pisałam zwykle kolejnego dnia rano, czekając z niecierpliwością na to, co przyniesie dany dzień.
Zatem z samego rana po przebudzeniu proszę wspomnianych wyżej osobników o pomoc, nastawiam sobie przypominajkę z intencją w telefonie i … zajmuję się swoimi sprawami.
Od tego momentu pamiętając o swojej intencji uważnie obserwuję, co się dzieje. Nie mam specjalnych oczekiwań, nie wiem co i jak chce pokazać mi wszechświat. Nie zastanawiam się i nawet nie chcę nad tym rozmyślać, aby nie angażować ego. Na analizę przyjdzie czas później.
Na ile mogę to odpuszczam oczekiwania a otwieram się na słuchanie, obserwowanie wskazówek z życia.
No więc mój dzień wyglądał tak: zajęłam się pracą, opublikowałam artykuł, odebrałam dziecko ze szkoły i wybrałam się na popołudniowe zajęcia językowe. Ten moment, jak się później okazało, wszechświat postanowił wykorzystać, aby do mnie zagadać a propos mojego wyzwania.
Wyjechałam z domu lekko spóźniona, a że była to godzina najbardziej korkowa w całym dniu miałam świadomość, że mogę nie być idealnie na czas. To mnie nie stresowało, bo wiedziałam, że zawsze jestem dokładnie w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze. I że jeśli mam się spóźnić to znaczy, że tak miało być. Wielokrotnie się przekonałam, że i tu wszechświat czuwa, więc mu zawierzyłam w tym temacie.
Ok, wracając do historii, dojeżdżając do skrzyżowania przemknęła mi przez głowę pewna myśl. Otóż zaczęłam się nagle zastanawiać czy jednak nie pojechać prosto inną drogą, aby ominąć możliwe korki, choć zwykle skręcam w lewo. Zaczęły mi się nawet na szybko układać w głowie dwie alternatywne trasy. Było to o tyle dla mnie dziwne, bo nie widziałam żadnych oznak korków za zakrętem a jeździłam tą drogą zawsze, bo była najkrótsza i najmniej zakorkowana.
No nic, aby nie kombinować, po szybkiej analizie (umysł!), postanowiłam pojechać jak zwykle.
I co?
Zaraz po skręceniu wpakowałam się w olbrzymi korek!
Myślę, że dobrze znasz to uczucie – “a trzeba było ….”.
Zaczęłam się śmiać. Uświadomiłam sobie, że oto dostałam szansę na przećwiczenie zaufania do siebie! Czyż to nie piękne? Kiedy intuicja do ciebie mówi, to nie kombinuj, tylko się jej słuchaj.
Spokojnie i powoli jechałam sobie dalej dziękując wszechświatowi za prowadzenie i obiecując na przyszłość bardziej ufać swoim przeczuciom.
Było to bardzo pouczające zdarzenie, dla mnie szczególnie cenne dlatego, że tak szybko dotarło do mojej świadomości. Bez wysiłku, bez mojego świadomego starania się, bez rozmyślania.
Tak działa wszechświat. Jest pytanie (prośba, intencja), jest odpowiedź. Zawsze.
Eksperyment dzień 2 – jedziemy dalej
Rano powtarzam intencję i prośbę. Mam wiele zaplanowanych działań, które będą zajmowały mój umysł, więc ponownie ustawiam sobie przypominajkę intencji w telefonie i zabieram się do przeżywania życia tu i teraz.
Ten dzień dał mi dwie ciekawe wskazówki i inspiracje. Jadąc samochodem (znowu!) na spotkanie, włączyłam radio i zaczęłam przełączać stacje. Szukałam … no właśnie, pomyślałam nagle, a właściwie to czego szukam? Moja odpowiedź brzmiała: nie wiem, tak sobie przełączam. Ale dlaczego nie wiem?, zaczęłam się zastanawiać.
Wtedy dotarło do mnie, że czasami brakuje mi zaufania do siebie bo niby czegoś tam “nie wiem”.
“Chcesz wyjść dziś na łyżwy?” Nie wiem (czy mam ochotę). “Chcesz pooglądać dziś wieczorem jakiś film?” Nie wiem (czy chcę) …
Wygodnie jest odpowiedzieć “nie wiem”, prawda?
Jakby tak głębiej się zastanowić to przecież zawsze WIEM. Może w stosunku do niektórych rzeczy jestem mniej zdecydowana, może mi na czymś nie zależy tak mocno, może czasami jeszcze czegoś nie znam, ale zawsze mogę chcieć się dowiedzieć czy mam ochotę spróbować nowego, czy w ogóle wyjść z domu albo spędzić wieczór w dany sposób.
A jak mam podjąć trudniejszą decyzję to przecież mogę spytać się ciała, zrobić medytację, pogadać z wyższym ja, przewodnikami albo poprosić wszechświat o wsparcie.
Zawsze wiemy. Odpowiedzi są już w nas. Jak mówię “nie wiem” to znaczy, że nie ufam sobie, nie wierzę w swoją moc.
Doceniam zatem tę wskazówkę od wszechświata i postanawiam już “wiedzieć”.
A wieczorem dostaję kolejny prezent.
Od kilku miesięcy uczestniczę w programie rozwojowym “miejsce dla duszy”. Akurat tego dnia mentorka zamieszcza artykuł, co za niespodzianka, na temat zaufania. Przypadek? Nie sądzę 🙂
Eksperyment dzień 3 – ahoj akceptacjo!
Rano jak zwykle skupienie, intencja i prośba. Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie mi ostatni dzień eksperymentu. Mam zaplanowane dwa spotkania, w tym rano jedno dość trudne a wieczorem drugie przyjemne. Na końcu czeka mnie przygotowanie się na moje sobotnie szkolenie. Witaj dniu!
Zaczęło się. Najpierw dostałam smsa, że to trudne spotkanie zostaje odwołane. Cóż, tak bywa. Za trzy godziny kolejny sms. Okazało się, że drugie spotkanie, które miało być miłym spędzeniem czasu również zostaje odwołane. A to już wytrąciło mnie z harmonii i moich planów.
Zaczęło mnie to zastanawiać i najpierw przyjrzałam się sobie, dlaczego w ogóle mnie to porusza. Co emocjonalnie do mnie przyszło? Trochę irytacji, zawiedzenia i poczucie straty czasu. A czego mnie uczyło? O tym poniżej.
Zamiast pędzić na spotkania miałam chwilę, aby przeczytać wspomniany artykuł.
Jego autorka Joanna Hennon pisze o problemach i swoich doświadczeniach z rozumieniem zaufania do siebie. Zwraca uwagę na coś, o czym nieraz piszę w swoich artykułach i opowiadam na szkoleniach, a mianowicie o akceptacji.
Joanna pisze o tym, że jeśli nie masz zaufania, to oznacza, że nie akceptujesz w pełni tego, co jest wokół ciebie, tego, co się wydarza.
Zaufanie nie jest pasywne, to aktywny czasownik.
Kiedy naprawdę ufasz, masz pewność, że podejmujesz działania, które są dla ciebie dobre.
Kiedy ufasz, robisz rzeczy, które sprawiają, że czujesz się DOBRZE, zamiast tych, przez które czujesz się niewystarczająco dobry.
Kiedy ufasz, WIESZ, że cokolwiek się wydarza, to jesteś prowadzony przez Wszechświat, a to jest w porządku i wtedy przestajesz walczyć z samym sobą.
Zaufanie oznacza ufanie procesowi, ścieżce życiowej, na której się znajdujesz, zbiegom okoliczności, swojemu zespołowi wsparcia (duchowemu i fizycznemu) i sobie.
Ten artykuł w tym momencie okazał się być ważnym przypomnieniem. Wszystko co się wydarza, ma sens. Odwołane spotkania i moja koncentracja na poszukiwaniu znaków pomogły mi to sobie ponownie uświadomić. Być może nie powinniśmy były się spotkać, moja wibracja z tymi osobami się zmieniła, nie po drodze nam ze sobą, i tak ma być, i to jest w porządku.
Wnioski
Nieustannie mnie zadziwia jak cud-ownie to wszystko działa, jakie ma głębsze znaczenie i nic nie dzieje się przypadkiem. Bonusem, jaki ekstra otrzymałam jest przekonanie, że wszechświat mnie prowadzi, dzięki czemu łatwiej mi wierzyć w swoją moc.
Ten zaledwie 3-dniowy eksperyment przybliżył mnie z powrotem ku swojej mocy. To wspaniała świadoma przygoda, choć tak naprawdę to całe życie nią jest, jeśli tak na to spojrzeć i jeśli chcemy to docenić.
Puść się swoich przekonań, wsiadaj do balonu, zaufaj i daj się prowadzić. Zawsze dotrzesz dokładnie tam, gdzie masz być.
Photo by Andrea Enríquez Cousiño, Skye Studios
Przeczytaj też:
- Wszystko jest znakiem
- Nie mam zaufania, chcę dowodów!
- Powiedzonka, które ratują i sprowadzają do obecności