trawnik

Uważność jest trudna?

Przyglądam się tańczącym motylom przy kwiatach lawendy. Piękny widok, myślę. Tak wirują wokół siebie, cieszą moje oczy.

Po chwili zauważam, że motyle jednak nie tańczą. One odganiają się nawzajem od nektaru. Trochę jestem tym zaskoczona. Dużo tych motyli a lawenda już przekwita, widocznie nie dla wszystkich wystarcza. Jeszcze tyle trzmieli ma ochotę na to samo, konkurencja jest więc spora.

Po chwili zamiast słodkiego zapachu lawendy czuję smród rozpalonego grilla. Wiadomo, sąsiedzi mają wolne. Dla mnie takie zapachy to nic miłego.

Jeszcze przed sekundą było gorąco a teraz chmury i chłód roznosi się po całym ciele. Brrr.

A przede mną trawa. Setki metrów do skoszenia, jak niekończący się horyzont. Jak byłam dzieckiem i miałam skosić mały fragment trawnika u rodziców to nagle stawałam się bardzo zmęczona i udręczona. Złościłam się, że muszę robić takie nudne rzeczy. Jak tylko mogłam porzucałam tę pracę, aby czym prędzej zająć się czymś przyjemniejszym.

Teraz też mogę uciec do domu. Ten świat ze smrodem, zimnem, mozolnym koszeniem zostanie na zewnątrz.

 

Wybieram ciepłą bluzę i połacie trawy. To, jak skonfrontuję się z zastaną rzeczywistością, to zawsze będzie mój wybór.

Tamten trawnik z dzieciństwa jest niczym w porównaniu z obecnym obszarem ziemskim porośniętym trawą z mieszaniną koniczyny. Chodzę w tę i z powrotem, w prawo i w lewo, godziny mijają a ja koszę i koszę. I zwykle sprawia mi to przyjemność, chyba że komary tną niemiłosiernie, to wtedy nie ;-).

 

W czym tkwi sekret?

W podejściu i motywacji – kiedyś to inni chcieli a teraz można powiedzieć, że mam tak na swoje własne życzenie. To jedno.

Ale jest też „po drugie”. To Uważność.

Nie postrzegam koszenia jako kary czy nudnego zajęcia, ale jako możliwość spędzenia czasu na powietrzu, wsłuchiwania się odgłosy natury (też uwielbiasz świerszcze?), obserwacji cudów naokoło mnie i spaceru, krok za krokiem. Chłonięcia zamysłami wszystkiego, nawet, jeśli nie do końca jest przyjemne, zauważam to i jestem tu i teraz.

Dla mnie to dalej wspaniały świat pomimo tych „nieprzyjemnych” chwil. Przecież za chmurami jest słońce, prawda? Przecież obok tego smrodu dalej pachnie lawenda a motyle wirują wokół siebie.

Jest jeszcze „po trzecie”, które również wpływa na nastawienie. Nie wiem czy miałeś okazję oglądać film Karate Kid. Dla mnie to kultowy film z dzieciństwa. Jest tam taka scena kiedy młody karateka trafia pod opiekę mistrza i dostaje od niego jedno z najnudniejszych zadań, a mianowicie malowanie płotu. Wszystko po to, aby mógł wyćwiczyć dłonie tak, aby nauczyć się pewnych automatycznych ruchów. Pewnie się domyślasz lub przypominasz sobie, że młody adept sztuki walki nie był szczęśliwy z tego powodu. Ale zadanie wykonał ale dopiero później je docenił i zobaczył w nim sens.

Tak samo może być każdą inną czynnością, przed którą się wzbraniamy. Nastawienie może zmienić wszystko, uważność na to co tu i teraz również może w tym pomóc. Nie koncentruj się na myśleniu o tym, jak wiele masz jeszcze pracy przed sobą, jak duży projekt cię czeka, bo już samo to może paraliżować działania.

 

Sabotujesz swoje cele.

Oh, jak często jest to powodem samo-sabotażu. Trwania w miejscu i słynnego „chcę, ale nie mogę, nie umiem, to za trudne, za duże, jestem za stary, za młody, nie mam znajomości … ” itd. Nawet jeśli świadomie chcesz, to podświadomie możesz się przed zadaniem wzbraniać. Właśnie z tych lub podobnych powodów. Zawsze możesz też użyć eft/tappingu do wyeliminowania tych przekonań.

Przykład. Chcesz się nauczyć języka obcego, ale motywacji wystarcza na kilka dni. Co zrobić?

Nie myśl o tym, że nic lub jak mało jeszcze umiesz, albo że nigdy się nie nauczysz, lub że dopiero umiesz powiedzieć „dzień dobry” i daleko ci do tego, aby uciąć sobie bezstresową pogawędkę z obcokrajowcem. Po prostu wyznacz sobie małe zadania i krok po kroku je realizuj bez zastawiania się jak dużo przed tobą. To może to być na przykład jeden podcast językowy, pół strony książki przeczytanej na głos i co tam lubisz jeszcze. I nie myślisz, że tak dużo przed tobą.

Niedawno zaczęłam kurs „Raise Your Vibration” K.Gray, który ma 111 lekcji, po jednej każdy dzień. Wychodzi około 4 miesięcy codziennych zadań. Gdybym rozmyślałam nad tym, ile czasu mi to zajmie, to pewnie moja motywacja szybko by się wypaliła. A tak cieszę się każdą lekcją i nie nastawiam na datę końcową.

Dlatego warto włączać do codziennych czynności uważność, celebrowanie chwili. Mieć ten czas na zauważanie, ale wszystkimi zmysłami. Zwykłe zmywanie naczyń czy jakąkolwiek inną mechaniczną czynność zamień na chwilę z samym sobą. Potraktuj jak prezent i doświadczanie, może nawet uznasz to za medytację. I w tajemniczy sposób znika wymówka, że nie masz czasu.

 

Masz pomysł jak włączyć uważność do codziennych zadań?

Photo by ME 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *